poniedziałek, 5 grudnia 2011

Kochana Halino, 
minęło wiele miesięcy zanim udało nam się stworzyć coś wspólnego. Nie wiem czy reakcją na ten nasz wspólny twór będzie śmiech, płacz czy drwiny... Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Potrzebowałyśmy platformy wymiany myśli, innej niż znienawidzone przeze mnie komunikatory na portalach społecznościowych. Wolę taki prawie "powrót do przeszłości", kiedy trzeba było zastanowić się chwilę nad tym, co się odpisywało. Kiedy nie wchodziło się sobie w zdanie. Szkoda, że wielu moich znajomych wciąż woli mnie zagadywać w stylu 'hey co slychac?', bo przeważnie nie odpisuję, albo co gorsza wdaję się w superkrótką rozmowę i znikam nagle, bo przywołuje mnie rzeczywistość. A to pranie, a to zmywarka, albo cokolwiek ciekawszego niż rozmowa przez komunikator. Potem znoszę te obelgi w moim kierunku, bo co zrobić, jak się porzuciło tak niezwykle ważną rozmowę o niczym. Powinnam już dawno usunąć pewien bzdurny program, a na innych stać się  na zawsze nieosiągalna. Wiesz co mnie powstrzymuje? Są w moim życiu tacy ludzie, którzy uważają to za jedyną słuszną formę komunikacji, więc nie uda mi się skontaktować z nimi inaczej. Nie odpisują na smsy, nie odbierają telefonu, poczta elektroniczna to dla nich czarna magia. ;) Wierz lub nie, ale istnieją tacy, którzy przenieśli tam niemal całe swoje życie prywatne. Związek przez komunikator?! Jak to ma niby funkcjonować? Mój nie-tak-znowu-ciasny-umysł nie ogarnia takiego świata, w którym w romantycznym związku więcej jest ":*" niż prawdziwych pocałunków. I kłótni sobie nie wyobrażam... Bo przecież najcenniejszą rzeczą w kłótni jest wściekła mina partnera, kiedy go zarzucasz argumentami nie do odrzucenia, kiedy jego/jej poliki robią się czerwone, a on/ona wciąż brnie w swoje. I ten moment po, kiedy można się po ludzku pogodzić, dotknąć i przytulić. 
Tak serio, to nie wiem o czym piszę, bo mój tzw. ukochany to przeklęty choleryk i jak już sobie na mnie pokrzyczy, to wyrzuca mnie z pokoju. A ja cierpliwie czekam aż się uspokoi... I z drugiego pokoju piszę mu bardzo długie smsy. :)

Pozdrawiam 
Monika 

P.S. Jestem też hipokrytką, bo na pomysł wspólnego bloga wpadłyśmy podczas jednej z tych nielicznych, nic nie znaczących rozmów na czacie.
Mimo wszystko czekam na owocne, nocne pogaduchy do poduchy kiedy w końcu się spotkamy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz